środa, 22 stycznia 2014

Rozdział XVI Enjoy present pleasures in such a way as not to injure future ones.

          JA PIERDOLE! Znajomy mojego ojca rozwala system. Takie riposty strzela, że po prostu...jebłam i nie wstaję xD Dlatego też rozdział dodałam trochę później, niż miałam w planach. Musiałam się z niego i mojego ojca trochę pośmiać.
          No i jeszcze inne powody :
* pojechałam do Galerii Rzeszów
* ojciec kazał mi odśnieżać podwórko
* matka zajęła mi kompa.
          Dobra, nie przedłużam ( chodź i tak już to zrobiłam ). Rozdział :)
-------------------------------------------------------------

          Obudził mnie dźwięk budzika. No do jasnej ciasnej! Kto nastawił mi budzik w sobotę? A tak, to ja. Dni tygodnia mi się pomyliły...Ale skoro już nie śpię, przydałoby się wstać. I tak już nie ma szans, że zasnę ponownie. Wstałam więc i podeszłam do szafy. Ponieważ była ładna pogoda, postanowiłam ubrać pomarańczową koszulkę, niebieskie rurki i karmelowe trampki. Z wszystkim poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy i uczesałam włosy. Związałam je w kucyk, ułożyłam grzywkę i wyszłam z łazienki. Ty razem swe kroki skierowałam na dół, do kuchni. Zeszłam po schodach i zauważyłam, że w kuchni oprócz mojego brata, siedzi jakiś chłopak. No muszę przyznać, brzydki, to on nie był. Ej! Lor! Ogar! Przecież masz chłopaka!
          Gdy chłopak mnie zobaczył, uśmiechnął się lekko.
    - Lor, już wstałaś? - zapytał mój brat.
    - Jakoś tak wyszło - odrzekłam i usiadłam obok chłopaka.
    - Tak wogóle, poznajcie się. To Loree, moja siostra, a to Ethan, znajomy - przedstawił nas Daniel.
    - Miło mi - powiedziałam z uśmiechem i podałam mu rękę. Odwzajemnił uśmiech.
    - I nawzajem - odrzekł i uścisnął moją dłoń.
    - To wy sobie pogadajcie, a ja idę do sklepu - oznajmił mój brat i wyszedł z domu. No fajnie, tylko o czym mam z nim gadać? Nie znam gościa. Znam tylko imię. E...Eden? Efhen? Elen? Nie...Ethan! Tak, Ethan! No, przynajmniej imię pamiętam.
    - Skąd się znacie z moim bratem? Ze studiów? - zapytałam i spojrzałam na chłopaka.
    - Z klubu. Nie studiujemy razem. Ja chodzę do ostatniej klasy szkoły sportowej.
    - Sportówka? Ciekawe...A jaki sport?
    - Piłka nożna.
    - To jak mój chłopak... - odrzekłam. "Mój chłopak". Brzmiało to tak...zajebiście? Podniecająco? Nie umiałam opisać tego uczucia.
    - A ty? Do jakiej szkoły chodzisz?
    - Słodki Amoris. Kojarzysz? Druga klasa.
    - Tia...chodziłem tam trzy lata.
    - To dlaczego już tam nie chodzisz?
    - Amber. Kojarzysz? Laska mi spokoju nie dawała. Całymi dniami sterczała pod moim domem, wydzwaniała do mnie, groziła każdej dziewczynie która tylko się do mnie odezwała. No psychopatka!
    - Eh...Wiedziałam, że jest dziwką, ale że do tego stopnia? Do tego muszę z nią do tej samej klasy chodzić...
    - Współczuje - powiedział i upił łyk swojej kawy. - Dasz swój numer? - zapytał. Ponieważ moją głowę zasłaniały drzwi lodówki, bo grzebałam w niej, uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Następy chce mój numer? Który to w tym miesiącu?
    - Jasne. Daj telefon, to ci napiszę - odrzekłam. Ethan podał mi telefon. Napisałam na nim mój numer i oddałam go chłopakowi. Ten w podziękowaniu uśmiechnął się do mnie. Właśnie w tej chwili do kuchni wszedł Daniel.
    - Lor, możesz nocować dzisiaj u jakiejś koleżanki czy coś? Zapraszam znajomych i robimy imprezkę - poprosił. Kiwnęłam głową. - Tylko nie próbuj w nocy chodzić do jakiś klubów.
    - Zostaw dziewczynę. Niech się zabawi z koleżankami - powiedział Et.
    - Nie wiesz o co chodzi - mruknął Daniel. - Rozumiesz? Masz mi się nie włóczyć.
    - Nie martw się. Przenocuję u Justina. On mnie na pewno dopilnuje - oznajmiłam i wyszczerzyłam się szeroko.
    - Nie wątpię. Tylko jak coś, to pamiętaj. Kup prezerwatywy - pouczył mnie.
    - Ty oczywiście tylko o jednym! - warknęłam. - A jak nie kupię, to co? Jak coś, to będę od niego żądać alimentów. I to wysokich...
    - Weź tak nawet nie żartuj! Póki mieszkasz ze mną, nie chce słyszeć o żadnych dzieciach! Jeśli urodziłabyś córkę i byłaby z charakteru taka jak ty, to normalnie bym z mostu skoczył. Nie wytrzymałbym z tobą i jeszcze do tego twoim klonem.
    - Ja pierdole! Jesteście lepsi niż kabaret - odrzekł Ethan i zaczął tarzać się po podłodze.
    - Dobra, dobra. Żartowałam. Jak na razie, nie mam zamiaru matką zostać - powiedziałam.
    - Mam nadzieję... - burknął Daniel. Pokręciłam głową z dezaprobatą, zjadłam śniadanie i wróciłam do pokoju. Postanowiłam zapytać Justa, czy pozwoli mi u siebie nocować. Wykręciłam więc jego numer i czekałam, aż odbierze...

tel : Halo? - usłyszałam zaspany głos.
Lor : Sorki, że tak wcześnie, ale mam pytanko.
tel : Jakie?
Lor : Mogę u ciebie nocować? Brat jakąś imprezę
urządza i mnie na noc z domu wyrzuca.
tel : Nie ma sprawy. Moi starzy są na delegacji.
Lor : Serio? Dzięki! Już myślałam, że będę musiała
na dworcu spać...
tel : No na to bym na pewno nie pozwolił...
Lor : Wiem, przecież wiem.
Muszę kończyć. Hej.
tel : Pap.

          I odłożyłam telefon. Spojrzałam jeszcze na zegar. Dziesiąta trzynaście. No dość długo śpi ten Justin. Chociaż co się dziwić. Dzisiaj w końcu sobota. 
          Z szafy wyjęłam małą torbę. Spakowałam do niej kilka potrzebnych rzeczy, zasunęłam ją i położyłam na łóżku. Później otworzyłam okno, usiadłam na parapecie, a nogi wystawiłam za okno. Przyglądałam się ludziom, którzy mijali mój dom. Jakiś dwóch chłopków, mniej więcej w moim wieku, zaczęło mi coś pierdolić, że ładna jestem i czym bym z nimi gdzieś nie poszła, ale powiedziałam "spierdalaj kutasie" i gościa zatkało. Jego kolega zaczął normalnie ryczeć ze śmiechu, a ten mu wtedy przywalił w tył głowy i poszli. Eh...że tacy ludzie w ogóle istnieją...
          Po kilku godzinach siedzenia i podziwiania widoków, zeszłam do kuchni, bo brat zawołał mnie na obiad. Zeszłam, zjadłam risotto, podziękowałam i wróciłam do moich czterech ścian. Położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i w tej właśnie chwili zabrzęczał mój telefon. Westchnęłam i wzięłam go do ręki.

Od : Justin♥
O której będziesz?
Około osiemnastej. Pasuje ci?
Spoko.
 Dylana nie będzie. Idzie do klubu. Wróci gdzieś około północy.
Eh...przy nim raczej nie pośpisz za długo :(
Oj kochanie, kochanie. To się zdziwisz...
Kiedyś, gdy jeszcze mieszkałam w Miami, moja matka wróciła
pijana do domu. Zaczęła się wywracać, przeklinać, a i tak się nie obudziłam.
Wybuchł by pożar, a i tak byś się nie obudziła xD Ty to masz mocny sen..
No coś w tym stylu :p
Dobra, kończę. Kasa na telefonie mi się kończy.
Ok. Do osiemnastej :)
Do osiemnastej :*

          Odłożyłam telefon na szafkę, by chwilę później rozłożyć się na całej długości i szerokości łóżka. Zaczęłam rozmyślać o wszystkim. O Justinie, o Kenneth'cie, nawet i o Dicku. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego faceci są tacy beznadziejni. Biorą sobie laskę na jedną noc, a potem niech wypierdala. Jasne, radź sobie sama. Kobieta zaczyna ufać jakiemuś facetowi, po jakimś czasie mu ulega i dopiero wtedy zdaje sobie sprawę z tego, że chłopakowi, któremu zaufała, zależy tylko na seksie lub po prostu zabawieniu się. No ja nie wiem jak można być tak podłym. Mam tylko nadzieję, że Justin nie okaże się byś jakim gnojkiem. No w każdym razie Iris go zna dość długo i wie jaki on jest. Niby nie zranił żadnej dziewczyny, ale na przykład ja mogę być tą pierwszą, prawda?
          Kurwa! Teraz, to ja testem podła. Powinnam zaufać mojemu chłopakowi, a zamiast tego mam jakieś wątpliwości. Powinnam zaufać Justowi. No w każdym razie nie zachowuje się zbyt fair wobec niego. Eh...powinnam mieć więcej zaufania do ludzi, ale ja nie mogę. Po prostu nie mogę. Tyle osób mnie skrzywdziło, że to w ogóle cud, że jeszcze komuś chodź troszkę ufam.

***

          Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi mojego pokoju. Czyli, że zasnęłam? Najwyraźniej.
          Podniosłam się, ziewnęłam, przetarłam oczy i spojrzałam w stronę drzwi. Stał w nich Mo i wesoło machał ogonkiem. Gdy zobaczył, że się obudziłam, wskoczył na łóżku i zaczął lizać moją dłoń. Mimowolnie się uśmiechnęłam, pogłaskałam go i spojrzałam na zegar. Osiemnasta trzynaście. Czyli, że powinnam już iść do Justina.
          Wstałam więc. Podeszłam do lustra i przeczesałam włosy. Następnie wzięłam do ręki torbę i zeszłam na dół. W salonie siedział Daniel.
    - Podwieziesz mnie? - zapytałam. Mój brat kiwnął głową i skierowaliśmy się do drzwi. Ubraliśmy buty, kurtki i poszliśmy do samochodu. Usiadłam na miejscu obok kierowcy i ruszyliśmy.
          Pod dom Justa dojechaliśmy jakieś dziesięć minut później. Pożegnałam się z bratem i podeszłam do drzwi. Zapukałam. Chwilkę później stanął w nich szatyn.
    - Hej - odrzekłam i pocałowałam chłopaka.
    - Hej. Wejdź - powiedział. Wyminęłam go i stanęłam w korytarzu. Był on koloru jasno-pomarańczowego. Po prawej stronie drzwi stała mała szafka na buty, a po lewej - wieszaki na ubrania.
          Ściągnęłam buty, kurtkę i ruszyłam za Justinem do salonu. Usiedliśmy na kanapie.
    - Co oglądamy? - zapytał.
    - A co masz? - podniosłam jedną brew do góry. Szatyn wstał i podszedł do szafki z filmami.
    - Co wolisz? Kryminał, romans, komedia czy.. - przerwał i popatrzył na mnie z wrednym uśmieszkiem. - Horror?
    - Nie! Tylko nie horror! - krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi.
    - Oj przestań. Przecież to tylko film. Jak coś, to się do mnie przytulisz - oznajmił i wyszczerzył się do mnie tymi swoimi śnieżnobiałymi ząbkami.
    - Eh... - westchnęłam. - Niech ci będzie. Ale śpię z tobą.
    - No mi tam pasuje...
    - Erotoman - burknęłam.
    - Miło mi, Justin jestem.
    - A weź się przytkaj - mruknęłam. Just włączył film i usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem, ale ja je strąciłam.
    - Weź się już nie dąsaj. Tylko żartowałem - odrzekł. Nie odezwałam się. - No weź... - powiedział i zrobił maślane oczka. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko.
    - Ale się nabrałeś - oznajmiłam. Szatyn zrobił obrażoną minę. Położyłam głowę na jego kolanach i oglądałam film. Justin głaskał moje włosy. Boże, po prostu się rozpłynęłam. jego dotyk był taki delikatny.
          Kiedy film się skończył, byłam przerażona. Jak ja nienawidzę horror'ów. Dosłownie cała się trzęsłam.
    - Zimno ci? - zapytał chłopak.
    - Tak właśnie reaguje po większości horror'ów - mruknęłam, podniosłam się i spojrzałam szatynowi w oczy. Widać było z nich zatroskanie.
    - Sorry...Gdybym wiedział, że tak zareagujesz...
    - Nie ma sprawy. Upij mnie, to wtedy strach minie - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
    - Jasne...i znowu będzie "Justin Kanciastomordy", tak?
    - Yyyy...no? - kiwnęłam twierdząco głową. Justin uśmiechnął się do siebie i poczochrał mi włosy.
    - Jesteś głodna? - zapytał. Właśnie wtedy zaburczało mi w brzuchu.
    - Jak cholerka...
    - To chodź. Robimy naleśniki - odrzekł i nie czekając na moją odpowiedź pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy do kuchni. Najpierw zrobiliśmy ciasto, potem usmażyliśmy, a na końcu doprawiliśmy i oczywiście zjedliśmy. Kiedy nasza kolacja była skończona, wybiła godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści dwa. Postanowiłam się więc odświeżyć zwłaszcza, że Justin wysypał mi na głowę całą torbę mąki. Oczywiście nie zostałam mu dłużna i oblałam go mlekiem. Kuchnie na szczęście "umył" pies szatyna.
    - Gdzie jest łazienka? - zapytałam. Chłopak wskazał mi na białe drzwi w salonie. wzięłam więc torbę i weszłam tam. Wzięłam długi, gorący prysznic, ubrałam piżamę składającą się z czarnej koszulki i szarych szortów i wróciłam do salonu. W tej właśnie chwili łazienkę zajął Just. Spędził w niej o wiele mniej czasu niż ja. Wyszedł z łazienki w samych szarych, dresowych spodniach do kolan, drapiąc się po głowie i rozglądając się wokoło.
    - Lor, nie widziałaś przypadkiem mojej koszulki? Taka biała - zapytał i spojrzał na mnie. No nie ukrywam, mięśnie to on miał i brzydki na pewno był. Wręcz przeciwnie.
    - Nie, a co? Koszulę zgubiłeś?
    - Najwidoczniej. Szkoda tylko, że innych nie mam - westchnął.
    - Dlaczego?
    - Pamiętasz, jak wczoraj dzwoniła do mnie matka, że Dylan jest pijany? - kiwnęłam głową. - Był tak spity, że podszedł do mojej szafy z ubraniami i oblał wszystkie sokiem jarzębinowym. - i znowu ten sok jarzębinowy.
    - Aaahaaa...to dlaczego masz jeszcze w czym chodzić? - zapytałam. - Jakoś do szkoły w jakiś szmatach chyba nie poszedłeś, prawda?
    - Eh...ukradłem Dylowi. Ale teraz zamknął pokój i wejść nie mogę. Pewnie myśli, że nie wiem, że ma w pokoju gazety porno - zaśmiał się i usiadł obok mnie.
    - Gazety porno? To zaszalał... - zachichotałam.
    - Nooo. Gdybyś widziała, co on jeszcze tam ma. No normalnie całe wyposażenie seksshop'u - oznajmił.
    - Czyli?
    - Jak już mówiłem gazety porno, kulki analne, wibrator - zaczął wymieniać. - jeszcze jakieś kajdanki wydziałem i chyba z cztery opakowania prezerwatyw. No niby ma dziewczynę, ale bez przesady - powiedział z lekkim obrzydzeniem.
    - Ja pierdole. Niby was znam, a nie wiem o was nic - odrzekłam. - A ta jego dziewczyna wie, co on ma w pokoju?
    - Jasne, że nie. Jakby ona to zobaczyła, to by na zawał padła - zaśmiał się.
    - Justin, zaprowadź mnie do swojego pokoju. Muszę go przeszukać, żeby mieć pewność, że jakiś erotoman nie jesteś - oznajmiłam.
    - Za kogo ty mnie masz? - zapytał oburzony. - Ale jeśli chcesz, to chodź. Od razu mówię, że na pewno nic nie znajdziesz - zapewnił mnie. Poszliśmy do pokoju szatyna. Zaczęłam przeszukiwać szafę, wszystkie szuflady, nawet pod łóżkiem szukałam, ale nie znalazłam nic w tym stylu.
    - Masz szczęście - mruknęłam i położyłam się na łóżku i schowałam twarz w poduszkę. - Spać mi się chceeeeee... - burknęłam i odwróciłam się. Teraz leżałam na plecach. Justin oparł swoje dłonie po obu stronach mojej głowy, pochylił się nade mną i namiętnie mnie pocałował. Oddałam go. Trwaliśmy tak dłuższą chwilkę, dopóki szatyn nie położył się obok mnie. W pewnej chwili chłopak objął mnie w pasie i wtulił się w moje włosy. Przykryliśmy się kołdrą i zasnęłam.

***

          Obudził mnie dźwięk tuczących się talerzy. Otworzyłam powoli moje oczy i zauważyłam, że obok mnie nie ma Justina, więc pewnie to on stuk jakiś talerz.
          Wstałam z łóżka, przeciągnęłam się i zeszłam do kuchni. Przy stole siedział Just, a obok Dylan pokazujący mu coś na telefonie.
    - Dzień dobry - odrzekłam i usiadłam obok mojego chłopaka.
    - Księżniczka już wstała? - zapytał Just z uśmiechem na ustach. Jak ja kocham ten jego uśmiech.
    - Jak widać - odpowiedziałam. Wtedy podszedł do mnie Dyl.
    - Zrobiłem wam zdjęcie, jak spaliście. Patrzaj - oznajmił i podał mi telefon. Było tak widać mnie i przytulonego do mnie szatyna. - Jak słodko wyglądaliście.
    - A co? Zazdrościsz? - zapytałam. Już miałam zacząć mu wypominać te gazety w jego pokoju, o których wspominał Just, ale wolałam nie poruszać tego tematu.
    - Nooo...Zazdrości, bo on musi się do prezerwatyw tulić - zaśmiał się Justin i pokazał bratu język. Widać było, że Dylan był zaskoczony. - Widziałem jakie skarby masz w pokoju.
    - Spróbuj komuś o tym powiedzieć, to zabiję - warknął. Prawie wybuchłam śmiechem.
    - Wyluzuj. Przecież brata nie wsypię...
    - Mam nadzieję - odrzekł i poszedł do swojego pokoju. Szatyn zaśmiał się.
    - Zatkało go - oznajmiłam.
    - Jak widać - powiedział Justin i położył dłoń na moim policzku. - Kocham cię...
    - Ja ciebie też - powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam chłopaka.

-------------------------------------------------------------

Mniej więcej tak wyglądało to zdjęcie zrobione przez Dylanka xD








A to stylówka :













No wydaje mi się, że rozdział nie wyszedł aż tak tragicznie. Mam nadzieję, że myślicie tak samo :)

P.S.No więc ponieważ jestem chamską i głupią pipą nie mającą swoich pomysłów, to zgapiłam gazetki porno od Ewy. Cuż...taka już jestem

P.S. Ponieważ jestem wredną i chamską pipą, to zgapiam pomysł Ewy o gazetkach porno. Cóż...chyba To coś stworzyli z myślą o mnie xD

6 komentarzy:

  1. Ale słodkooo :D Justin taki kochany, po prostu go teraz uwielbiam! =D
    No tak, czego innego można było się spodziewać po Dylanku? To dopiero erotoman xD
    Aaaa... Zdjęcie Ethana dodasz? ;D Bo jestem ciekawa jak wygląda
    Superaśne i czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. nic się nie stanęło
    poza tym gazetki porno nie pasują do Przemka, więc postanowiłam nie pisać o tym w moim opku ;***
    zajebiste <3
    jebłam jak czytałam jak Loree kłóciła się ze swoim bratem
    co ten Daniel zna tylu przystojniaków co?
    czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. awwww, jak słodko. ♥ cudny rodział. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne :D
    Dylan taki fajny i słodki, a taki erotoman :(

    A co do tego linku na dole:
    Jesteś pipą ;) -Serio?! -,-
    Madafaka!!! Odbija mi!! xDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooooo. jak słodko :). A fotka awwwww :*. Bardzo krótki komentarz, ale jak bardzo odzwierciedla to jak bardzo mi się podoba :)
    Sitzu M.

    OdpowiedzUsuń