Ponieważ prosiłyście to mam dla was zdjęcie Mozarta.
Oto on :
A teraz rozdział.
Oto on :
A teraz rozdział.
------------------------------------------------
Spuściłam głowę na dół. Może mnie nie zobaczy? Ej, ale dlaczego ja nie chcę, żeby mnie zobaczył? Oto pytanie na dziś. Kątem oka zobaczyłam, że chłopak mi się przyglądał.
- No weź odwróć ten łeb i patrz się na kogoś innego - wymruczałam. Jest, odwrócił. Czyli mogę podnieść głowę. Patrzyłam się tam, gdzie patrzył chłopak. Zobaczyłam, że szarżuje na niego jakiś pies. Ej, przecież to Mozart!
- Mozart, do nogi! - krzyknęłam i podbiegłam w jego stronę. I w tej chwili Mo wskoczył na chłopaka i zaczął go lizać. - Mozart! Chodź! - krzyknęłam wkurzona. Pies podszedł do mnie ze spuszczoną głową i ogonem. Podeszłam więc do chłopaka. - Nic ci nie jest?
- Nie licząc guza na głowie i zgniecionego krocza to nie, nic mi nie jest - burknął. I dobrze ci tak. I tak twoje zgniecione "klejnoty" żadnej dziewczynie się nie przydadzą.
- Masz problemy - mruknęłam, odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Pies szedł obok mojej nogi. - Nie licząc guza i zgniecionego krocza nic mi ni jest - naśladowałam głos chłopaka. No wkurzył mnie!
Kucnęłam na przeciwko psa i patrzyłam się mu prosto w oczy. Pies skulił ogon i spuścił łeb.
- Kochany piesek. Dobrze, że na niego skoczyłeś - powiedziałam i pogłaskałam psa. Ten zaczął wesoło machać ogonkiem.- Ale więcej tak nie rób - zagroziłam mu palcem, ale ten wystawił język. Uśmiechnęłam się do psa i zapięłam mu smycz, żeby nie robił więcej takich numerów.
Jakiś czas później byliśmy już w domu. Odpięłam psa i wzięłam go do pokoju. Wzięłam do ręki mój biały Samsung Galaxy Note II i spojrzałam na godzinę. Osiemnasta trzydzieści osiem. Na niecie nie będę miała co robić i z psem nie będę się bawić, bo skończę jak Justin, a nie chcę pobrudzić mojej nowej sukienki. To w takim razie co mogę porobić? Zauważyłam, że w salonie stoi pianino, to może sobie coś powciskam? Zawsze jakaś frajda. Zeszłam więc do salonu i usiadłam przy pianinie. Zaczęłam coś brzdąkać. Gdy miałam jedenaście lat grałam na pianinie, ale gdy zaczęłam chodzić do gimnazjum, to przestałam. Nawet nie idzie mi tak źle. Wtedy przypomniałam sobie, że w walizce mam jeszcze stary zeszyt z nutami, to może zagram coś z niego. Wróciłam więc do pokoju i zaczęłam grzebać w walizce.
- Jest! Znalazłam! - krzyknęłam triumfalnie i zbiegłam na dół. Usiadłam przy pianinie i zaczęłam przewracać kartki w zeszycie. W końcu znalazłam jedną z moich ulubionych melodii, wymyśloną przeze mnie. Zaczęłam ją grać.
- Nie wiedziałam, że tak dobrze grasz na pianinie - usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Lie. Siedziała na fotelu i patrzyła się na mnie.
- Kiedyś grałam, ale gdy zobaczyłam, że macie to cudeńko to nie mogłam się powstrzymać, żeby czegoś nie zagrać - oznajmiłam. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i wstała.
- W takim razie nie przeszkadzam. Jak ojciec wróci ze sklepu, to powiedz mu, że nocuję u kolegi - powiedziała.
- U kolegi, huh? - zapytałam i podniosłam jedną brew do góry. Dziewczyna westchnęła.
- Zaczynasz być taka jak ojciec - odpowiedziała. - Idę, pa - zawołała.
- Hej
Grałam jeszcze może w godzinę, kiedy przyszedł do mnie SMS. Wzięłam telefon do ręki.
Od : Nieznany
No hej piękna. Co tam u cb? Dominic.
Wystukałam szybko odpowiedź.
Wydawało mi się, że podałam ci numer, żebyś pisał mi jak
będą jakieś zmiany, jeśli chodzi o treningi :p
I ty mi uwierzyłaś?
No więc nie muszę ci odpisywać
No dobra, dobra. Chciałem być miły i zaprosić cię gdzieś, ale jeśli
nie chcesz...
Zależy gdzie...
Hmm...na przykład do jakiegoś klubu?
Dzięki, ale nie. Nienawidzę tego hałasu. Wolę spokojniejsze miejsca.
Nie wyglądasz
To naucz się nie oceniać ludzi po wyglądzie.
Do parku?
Byłam jakieś dwie godzinki temu.
Dobra, poddaje się. Sorki, ale muszę kończyć. Ojciec mi dupę suszy. I pamiętaj. Jutro trening. Hej
Pamiętam. Pa.
Wzięłam telefon do ręki i poszłam do pokoju. Była dopiero dziewiętnasta, ale czułam się okropnie śpiąca. Wzięłam więc prysznic, umyłam zęby, ubrałam piżamę i położyłam się do łóżka. Zasnęłam około dwudziestej.
***
Poczułam, jak ciepłe promyczki przedzierają się przez chmury i ogrzewają moją twarz. Nagle coś zasłoniło słońce. Mimowolnie otworzyłam oczy. Nade mną stał Mozart.
- Mo, sio z mojego łóżka. Słońce mi zasłaniasz - warknęłam na psa. Ten skulił ogonek i powoli zszedł z mojego łóżka, a ja dalej jarałam się słoneczkiem. Eh, jakie miłe uczucie, ale niestety czas wstawać. Chyba...Spojrzałam więc na zegar. Siódma osiem. Czyli jednak muszę wstawać. Zwlekłam się więc z łóżka i podeszłam do szafy. Postanowiłam ubrać sukienkę na ramiączkach koloru morza do mniej więcej połowy ud i niebieskie buty na koturnie. Wszystko wzięłam do ręki poszłam do łazienki. Ubrania położyłam na szafce, a sama wzięłam krótki zimny prysznic. Potem ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy i zaczęłam układać fryzurę. Zdecydowałam się na rozpuszczone włosy.
Tak ubrana poszłam do pokoju spakować książki. Później razem z torbą zeszłam na dół do kuchni. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść przygotowane przez tatę tosty.
- Wiesz, gdzie jest Julie? - zapytał w pewnej chwili. No tak, zapomniałam mu powiedzieć.
- Nocowała u jakiegoś kolegi. Miałam ci wczoraj przekazać, ale zapomniałam.
Gdy skończyłam jeść, tata podwiózł mnie do szkoły. Pożegnałam się z nim i wysiadłam z samochodu. Skierowałam się na dziedziniec. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto to! - zawołał. Skąd ja znam ten głos?
- Nie wiem. W każdym razie jakiś chłopak - powiedziałam i odwróciłam głowę. Za mną stał Jacob. Jeden z chłopaków z drużyny.
- Pamiętasz o dzisiejszym treningu? - zapytał.
- Tak. Jakimś cudem moja skleroza się dzisiaj nie ujawniła - odrzekłam i się zaśmialiśmy. Wtedy zadzwonił dzwonek.
- Idziesz? - zapytał. Kiwnęłam głową i weszliśmy do sali. Usiadłam w ostatniej ławce obok Cuby i całą lekcję przegadaliśmy. Rozmawialiśmy o nieistotnych sprawach.
- Panno Ryen - usłyszałam głos nauczyciela. Odwróciłam więc głowę w jego stronę. - Ile dostałaś z ostatniego sprawdzianu?
- Trzy proszę pani - odrzekłam.
- Z poprawy dostałaś dwa. Czyli, że wpisujemy ci tą ocenę - powiedziała nauczycielka.
- Proszę pani, ale ja czytałam jakiś tak regulamin czy co to było i było napisane, że nauczyciel ma uwzględniać tylko tą lepszą ocenę - oznajmiłam.
- Nie będziesz mi tu mówić, co mam robić. Za drzwi! - krzyknęła nauczycielka.
- Czytałam, że nauczyciel nie ma prawa wypraszać uczniów z klasy.
- Dostajesz uwagę! - krzyknęła już cała czerwona.
- Uczeń ma prawo wyrażać swoje opinie - powiedziałam spokojnie.
- Do dyrektora!
- No to trzeba było tak od razu, a nie się denerwować, bo pani zmarszczek dostanie - odpowiedziałam spokojnie i skierowałam się do drzwi. Po drodze zauważyłam, że Justin mi się przyglądał. I co? Dalej myślisz, że jak dziewczyna, to gorsza?
Gdy znalazłam się na korytarzu, zaczęłam się obracać wokół własnej osi i szukać pokoju dyrektora. Jest! Znalazłam! Podeszłam więc do drzwi i zapukałam. Gdy usłyszałam cisze proszę, weszłam. Na krześle przy biurku siedziała pulchna kobieta w średnim wieku. Gdy mnie zobaczyła, zrobiła srogą minę.
- Jest już pani u mnie drugi raz w tym tygodniu - odrzekła. - Za co tym razem?
- Za pyskowanie do nauczyciela - burknęłam.
- Znowu...
- Ale proszę pani! Ja tylko mówiłam jakie prawa ma uczeń. Przecież mam prawo wyrażać własne zdanie, prawda? - zapytałam i zrobiłam maślane oczka.
- Siadaj i mi się nie tłumacz. Jeśli pani Yewer cię tu przysłała, to znaczy, że miała własne powody. A teraz siadaj i przemyśl swoje zachowanie.
Usiadłam więc spokojnie na krześle. Jakieś dziesięć minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Dyrektorka powiedziała "proszę", a do biura wszedł Justin. A ten tu czego?
- Panno Ryen - usłyszałam głos nauczyciela. Odwróciłam więc głowę w jego stronę. - Ile dostałaś z ostatniego sprawdzianu?
- Trzy proszę pani - odrzekłam.
- Z poprawy dostałaś dwa. Czyli, że wpisujemy ci tą ocenę - powiedziała nauczycielka.
- Proszę pani, ale ja czytałam jakiś tak regulamin czy co to było i było napisane, że nauczyciel ma uwzględniać tylko tą lepszą ocenę - oznajmiłam.
- Nie będziesz mi tu mówić, co mam robić. Za drzwi! - krzyknęła nauczycielka.
- Czytałam, że nauczyciel nie ma prawa wypraszać uczniów z klasy.
- Dostajesz uwagę! - krzyknęła już cała czerwona.
- Uczeń ma prawo wyrażać swoje opinie - powiedziałam spokojnie.
- Do dyrektora!
- No to trzeba było tak od razu, a nie się denerwować, bo pani zmarszczek dostanie - odpowiedziałam spokojnie i skierowałam się do drzwi. Po drodze zauważyłam, że Justin mi się przyglądał. I co? Dalej myślisz, że jak dziewczyna, to gorsza?
Gdy znalazłam się na korytarzu, zaczęłam się obracać wokół własnej osi i szukać pokoju dyrektora. Jest! Znalazłam! Podeszłam więc do drzwi i zapukałam. Gdy usłyszałam cisze proszę, weszłam. Na krześle przy biurku siedziała pulchna kobieta w średnim wieku. Gdy mnie zobaczyła, zrobiła srogą minę.
- Jest już pani u mnie drugi raz w tym tygodniu - odrzekła. - Za co tym razem?
- Za pyskowanie do nauczyciela - burknęłam.
- Znowu...
- Ale proszę pani! Ja tylko mówiłam jakie prawa ma uczeń. Przecież mam prawo wyrażać własne zdanie, prawda? - zapytałam i zrobiłam maślane oczka.
- Siadaj i mi się nie tłumacz. Jeśli pani Yewer cię tu przysłała, to znaczy, że miała własne powody. A teraz siadaj i przemyśl swoje zachowanie.
Usiadłam więc spokojnie na krześle. Jakieś dziesięć minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Dyrektorka powiedziała "proszę", a do biura wszedł Justin. A ten tu czego?
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - powiedziała dyrektorka i spojrzała w górę. Chłopak nic nie mówić, usiadł na krześle obok mnie. - Jest pan tu już szósty raz w tygodniu, a jest dopiero czwartek. Co znowu zrobiłeś?
- Powiedziałem nauczycielce, żeby się przesunęła, bo powoduje zaćmienie - burknął. Dyrka zrobiła facepalma, a ja zaczęłam się cicho chichrać. - No i co cię tak śmieszy, co?
- Gówno - mruknęłam.
- Uspokójcie się! - krzyknęła dyrektorka. - A jak nie, to zostaniecie po lekcjach i będziecie pomagać pani sprzątaczce.
Przez resztę lekcji siedzieliśmy więc cicho. Czasem mruknęliśmy do siebie jakieś przekleństwo, ale tak, żeby dyra nie słyszała. Gdy zadzwonił dzwonek wylecieliśmy z biura jak torpedy, ale oczywiście na korytarzu musiałam na kogoś wpaść i zaliczyć glebę. Chłopak podał mi rękę.
- Przepraszam - powiedział.
- Nie, to ja przepraszam. Śpieszyłam się - powiedziałam i dopiero teraz miałam szanse spojrzeć chłopakowi w oczy. Boże, jakie one piękne! Jedno było koloru złotego, a drugie zielonego. - Jestem Loree - powiedziałam i podałam chłopaki rękę.
- Lysander - oznajmił z uśmiechem i uścisnął moją dłoń.
- Jeszcze raz przepraszam - powiedziałam i rozeszliśmy się w swoje strony. Wtedy pod klasą zauważyłam Rozalię. Podbiegłam więc do niej.
- Hej - powiedziałam.
- Hej. I jak tam u dyrektorki? - powiedziała i uśmiechnęła się szatańsko.
- Co masz na myśli?
- No przecież byłaś tak z Justinem.
- Powyzywaliśmy się trochę, po przeklinaliśmy - zaczęłam wymieniać.
- Co?! Chcesz poderwać chłopaka i wychodzisz z takim czymś?! - wrzasnęła.
- A kto mówi, że chcę go poderwać? - zapytałam.
- No nie wiem...Oj daj spokój! Przecież widziałam jak na niego patrzysz!
- Czyli, że dla ciebie jeśli popatrzę się na chłopaka z nienawiścią i chęcią mordą, to znaczy, że mi się podoba?
- Wszystkie tak patrzą Justina, a potem mówią, że on im się podoba.
- Tylko, że ja nie jestem wszystkie. - gdy to powiedziałam, zadzwonił dzwonek. Weszłam więc do klasy i usiadłam obok Kentina. Reszta lekcji i wszystkie inne minęły normalnie, więc gdy się skończyły, jak najszybciej pobiegłam na boisko i wbiegłam do szatni. Wszyscy już na mnie czekali.
- Hej - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Siema. To jest twój strój - powiedział Dylan i rzucił mi koszulkę i spodnie - Przebierz się w toalecie.
Poszłam więc do toalety i kilka minut później byłam gotowa. Wróciłam więc do szatni.
- Gdzie jest moja szafka? - zapytałam. Wszyscy wskazali na szafkę obok Justina. Oh, co za pech! Ale nie miałam wyjścia. Podeszłam do szafki i włożyłam wszystkie rzeczy. Włosy jeszcze związałam w wysoki kucyk i poszliśmy na boisko. Najpierw była jakaś rozgrzewka. Potem ćwiczyliśmy strzelanie do bramek. Gdy była moja kolej, nie trafiłam. Jako jedyna...
- Mówiłem wam, że ona nie umie grać - powiedział Justin.
- To, że raz nie trafiłam to nie znaczy, że nie umiem grać! - krzyknęłam wkurzona.
- To właśnie znaczy, że nie umiesz!
- Tak?
- Tak!
- To w takim razie szukajcie sobie nowej osoby do drużyny, bo ja odchodzę!
------------------------------------------------------
Stylówka w szkole i przed treningiem :
- Powiedziałem nauczycielce, żeby się przesunęła, bo powoduje zaćmienie - burknął. Dyrka zrobiła facepalma, a ja zaczęłam się cicho chichrać. - No i co cię tak śmieszy, co?
- Gówno - mruknęłam.
- Uspokójcie się! - krzyknęła dyrektorka. - A jak nie, to zostaniecie po lekcjach i będziecie pomagać pani sprzątaczce.
Przez resztę lekcji siedzieliśmy więc cicho. Czasem mruknęliśmy do siebie jakieś przekleństwo, ale tak, żeby dyra nie słyszała. Gdy zadzwonił dzwonek wylecieliśmy z biura jak torpedy, ale oczywiście na korytarzu musiałam na kogoś wpaść i zaliczyć glebę. Chłopak podał mi rękę.
- Przepraszam - powiedział.
- Nie, to ja przepraszam. Śpieszyłam się - powiedziałam i dopiero teraz miałam szanse spojrzeć chłopakowi w oczy. Boże, jakie one piękne! Jedno było koloru złotego, a drugie zielonego. - Jestem Loree - powiedziałam i podałam chłopaki rękę.
- Lysander - oznajmił z uśmiechem i uścisnął moją dłoń.
- Jeszcze raz przepraszam - powiedziałam i rozeszliśmy się w swoje strony. Wtedy pod klasą zauważyłam Rozalię. Podbiegłam więc do niej.
- Hej - powiedziałam.
- Hej. I jak tam u dyrektorki? - powiedziała i uśmiechnęła się szatańsko.
- Co masz na myśli?
- No przecież byłaś tak z Justinem.
- Powyzywaliśmy się trochę, po przeklinaliśmy - zaczęłam wymieniać.
- Co?! Chcesz poderwać chłopaka i wychodzisz z takim czymś?! - wrzasnęła.
- A kto mówi, że chcę go poderwać? - zapytałam.
- No nie wiem...Oj daj spokój! Przecież widziałam jak na niego patrzysz!
- Czyli, że dla ciebie jeśli popatrzę się na chłopaka z nienawiścią i chęcią mordą, to znaczy, że mi się podoba?
- Wszystkie tak patrzą Justina, a potem mówią, że on im się podoba.
- Tylko, że ja nie jestem wszystkie. - gdy to powiedziałam, zadzwonił dzwonek. Weszłam więc do klasy i usiadłam obok Kentina. Reszta lekcji i wszystkie inne minęły normalnie, więc gdy się skończyły, jak najszybciej pobiegłam na boisko i wbiegłam do szatni. Wszyscy już na mnie czekali.
- Hej - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Siema. To jest twój strój - powiedział Dylan i rzucił mi koszulkę i spodnie - Przebierz się w toalecie.
Poszłam więc do toalety i kilka minut później byłam gotowa. Wróciłam więc do szatni.
- Gdzie jest moja szafka? - zapytałam. Wszyscy wskazali na szafkę obok Justina. Oh, co za pech! Ale nie miałam wyjścia. Podeszłam do szafki i włożyłam wszystkie rzeczy. Włosy jeszcze związałam w wysoki kucyk i poszliśmy na boisko. Najpierw była jakaś rozgrzewka. Potem ćwiczyliśmy strzelanie do bramek. Gdy była moja kolej, nie trafiłam. Jako jedyna...
- Mówiłem wam, że ona nie umie grać - powiedział Justin.
- To, że raz nie trafiłam to nie znaczy, że nie umiem grać! - krzyknęłam wkurzona.
- To właśnie znaczy, że nie umiesz!
- Tak?
- Tak!
- To w takim razie szukajcie sobie nowej osoby do drużyny, bo ja odchodzę!
------------------------------------------------------
Stylówka w szkole i przed treningiem :
Sukienka Loree
Buty
Justin to cham !
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście cudowny :D
Ciekawe jak zareagują chłopaki z byłej drużyny na wieść, iż Loree odchodzi.
A tytuł jest z Impossible? :D
UsuńSkąd wiedziałaś? xD
UsuńCudny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńA nie powinien być III rozdział? ;o
Justin to cham, ale pewnie później okaże się wspaniały ;-;
Czemu odrzuciła Dominicka?! Ale chociaż spróbował xD
I też jestem ciekawa reakcji chłopaków...
ciekawe wcale się nie zdziwiłam kiedy wpadła akurat na Lysandra? :D
No rozdział świetny! Będę wyjątkowa i powiem, że Justin to miły skur***yn i strasznie go lubie :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak wy ale ja kocham Justina <3
OdpowiedzUsuńtaki fajny skurwiel <3
taki podobny do skurwiela z mojej klasy <3333 ( dałam mu ksywkę gejos)
spytacie dlaczego gejos
gejos bo tak mi się umaniło heheh XD
Rozdział świetny ;). a Mo przecudny :*. No to widzę, że główna bohaterka ma kilka ukrytych talentów i zainteresowań :D. Najpierw football teraz gra na pianinie. Ciekawa jestem jakie ma jeszcze inne ukryte zdolności. A wracając do grania na wspomnianym instrumencie to może tato słysząc jak jego dziecko pięknie i z gracją potrafi grać przypomną mu się lata kiedy poznał swoją małżonkę, a matkę swoich najukochańszych dzieci jak ona cudownie potrafiła wykonywać utwory największych w świecie artystów jak: Fryderyk Chopin czy Ludwig van Beethoven i wielu innych, gdzie również sama też komponowała i pisała utwory. A teraz Loree przejęła po niej pałeczkę odwiedziwszy talent po mamie. W następstwie czego tata dojdzie do wniosku, że szkoda zmarnować taki wspaniały dar i zapisze swoją córkę na lekcję do szkoły muzycznej na które Loreena chętnie się zgodzi oraz z przyjemnością będzie na nie uczęszczać o czym świadczy wypowiedziane przez nią zdanie"Kiedyś grałam, ale gdy zobaczyłam, że macie to cudeńko to nie mogłam się powstrzymać, żeby czegoś nie zagrać" dalej nauczyciel widząc potencjał i wspaniały dar u bohaterki namówi ją na udział w konkursie dla uzdolnionej młodzieży pod względem muzycznym organizowany przez Słodki Amoris do szkoły-, której ona uczęszcza :) .Po mimo wielu wątpliwości wspierana, motywowana i dopingowana przez rodziców, siostrę, Mozarta-bo on też jest członkiem rodziny, Rozalię i chłopców z drużyn, którzy są dla niej ja druga prawdziwa rodzina postanowi wziąć w nim udział ;), ale to dopiero początek jej podbojów w świecie muzycznym :D. A odnośnie pytania czy odejdzie z drużyny?odpowiadam stanowczo NIE, a dlaczego, ponieważ Loree jest osobą o silnym charterze, która nie zniechęca się tak łatwo i to,że raz poniosła porażkę o nie oznacza, że nie umie grać, a po za tym nie da satysfakcji Justinowi hahaha :D i tak trzymać ;)..A jeśli chodzi o innego kolegę od piłki Pana Dominica to uważam, że nie była zbyt miła i troszkę wredna, bo chłopak chciał być po prostu miły i nic w tym złego nie widzę, a po za tym uważam, że odrobina flirtu jeszcze nikomu nie zaszkodziła ;), ale z drugiej strony pokazała mu, że traktuje go jak kumpla i nie ma na co liczyć. gdyby okazało się, że chłopak darzy ją czymś więcej niż koleżeństwem przynajmniej chłopak wie na czym stoi ;).
OdpowiedzUsuńNo i ostatnia rzecz, która według mnie nie może obejść się bez komentarza:
1. - Panno Ryen - usłyszałam głos nauczyciela. Odwróciłam więc głowę w jego stronę. - Ile dostałaś z ostatniego sprawdzianu?
- Trzy proszę pani - odrzekłam.
- Z poprawy dostałaś dwa. Czyli, że wpisujemy ci tą ocenę - powiedziała nauczycielka.
- Proszę pani, ale ja czytałam jakiś tak regulamin czy co to było i było napisane, że nauczyciel ma uwzględniać tylko tą lepszą ocenę - oznajmiłam.- i tu muszę się zgodzić z Loree.. To już nie jest fair, dlaczego ona ma dostać dwa skoro z prawdziwego sprawdzianu ma trzy?. Może mi ktoś to wytłumaczyć?A i dlaczego ona pisała jeszcze raz ten sam sprawdzian skoro z tego prawidłowego ma dobrą ocenę?. To już lekka przesada. No ,bo tak skoro napisałam na pozytywną ocenę to dlaczego muszę go poprawiać?. A jak inni pozostali mają jedynki to niech oni piszą, a ja z jakiej racji?. Nauczyciel w tym przypadku nie powinien mnie do tego zmuszać. Może ewentualnie zapytać się mnie czy chcę sobie podwyższyć ocenę.Jeśli nie to nie było tematu i nauczyciel musi wstawić mi tę tróję.
2.Czyli mam mam rozumieć, że ta nauczycielka wstawiłby mi np. jeden z prawidłowego sprawdzianu tak, a jak poprawię na pięć to już się to nie liczy tak?. No to już jest chyba coś nie tak moim zdaniem. Sitzu M.
E ja tam lubię tego sukinsyna. ♥ I jestem pewna, że Loree też go polubi. :D
OdpowiedzUsuńWgl co babka, jestem pewna, że jakbym miała taką sytuacje użyłabym tych samych argumentów co Loree. ;p
I ciekawe jak chłopcy zareagują na jej oświadczenie.
Rozdział super. <3