niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział VI When you want something, all the universe conspires in helping you to achieve it.

          Weszliśmy do szkoły. Włożyłam swoje rzeczy do szafki, a potem weszłam do sali B. Na pierwszej ławce od okna siedziała białowłosa, a obok niej rudowłosa. Podeszłam do nich i się uśmiechnęłam.
    - Hej - powiedziałam i usiadłam na ławce naprzeciw dziewczyn.
    - Cześć. I jak? Justin cię przeprosił? - zapytała Rozalia.
    - Skąd wiesz, że zrobił coś, żeby mnie przepraszać? - zapytałam. Jasnowidz czy co?
    - Byłam wtedy na boisku. - A jednak nie jasnowidz. - To jak? Przeprosił?
    - Taak - mruknęłam.
    - Co? Mówisz serio? - zawołała rozradowana Iris.
    - Tak, wiem. On nigdy nikogo nie przerosił, ale mówił, że pierwszy raz w życiu zrobiło mu się głupio.
    - Podobasz mu się - oznajmiła białowłosa.
    - Co? Nie wyobrażaj sobie! Może po prostu mnie lubi? Nie pomyślałaś o tym?
    - Oj przestań Loree. Myślisz, że nie widzę? Niedawno miałam badany wzrok i powiedzieli, że jest bardzo dobry, więc mi kitu nie wciskaj - powiedziała Roza i zagroziła mi palcem.
    - Daj jej już spokój. Zna go dopiero kilka dni - powiedziała rudowłosa. Przynajmniej ona po mojej stronie.
    - Dzięki - odrzekłam i uśmiechnęłam się do dziewczyny. W tej chwili zadzwonił dzwonek. - Co mamy teraz?
    - Fizyka - burknęła Iris i usiadła w ostatniej ławce w środkowym rzędzie. Ja zajęłam miejsce obok niej. Chwilkę później do sali wbiegło stado nastolatków, którzy także zajęli miejsca. Jako ostatnia do sali weszła nauczycielka i oczywiście na powitanie zrobiła kartkówkę. Po około piętnastu minutach zebrała kartki i zaczęliśmy nowy temat. Jak zwykle się nudziłam.
    - Iris, podoba ci się ktoś z klasy? - zapytałam.
    - Noooo...jest pewna osoba.
    - Kto to jest? Nie martw się, nie wygadam - odrzekłam z poważną miną.
    - Lysander. Kojarzysz? - szepnęła. Skądś kojarzę gościa, ale skąd. A tak! Zderzyłam się z nim na korytarzu.
    - Wiem który - kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam.
    - Tylko pamiętaj. Obiecałaś, że nikomu nie powiesz.
    - Nie jestem taka chamska, na jaką wyglądam.
    - A kto mówi, że wyglądasz na chamską? - zapytała i podniosła jedną brew do góry.
    - Wszyscy...prawie - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami.
    - Panienki Iris i Loreena. Porozmawiają sobie panie na przerwie.Teraz proszę słuchać - upomniała nas nauczycielka. Weź kobieto nie mów do mnie Loreena! Nienawidzę tego!
    - Dobrze proszę pani - powiedziała Iris. Nauczycielka wróciła do tłumaczenia, ale my i tak gadałyśmy. Na końcu lekcji pisaliśmy jakieś gówna w zeszycie, a nauczycielka sprawdzała kartkówki. Gdy lekcja dobiegała końca, nauczycielka zaczęłam czytać oceny.
    - Rozalia trzy, Dylan pięć, Iris trzy, Loreena cztery - wymieniała nauczycielka. Kiedy usłyszałam, że dostałam cztery, zaczęłam skakać z radości. Pierwszy raz w życiu dostałam cztery z kartkówki bez potrzeby poprawy. Skakałam chyba z dziesięć sekund. Zauważyłam, że wszyscy się na mnie patrzą, w tym babka od fizyki. Uspokoiłam się więc i usiadłam spokojnie na krześle.
    - Niech pani kontynuuje - powiedziałam poważnie. Nauczycielka wróciła do czytania ocen i wszyscy odwrócili ode mnie głowy. Kątem oka zauważyłam, że Justin cicho się chichrał. No i co cię tak śmieszy, co? Chyba na niedługo to ja będę musiała go przepraszać, bo jak mu przyjebie prawym sierpowym, to przez następny tydzień na mnie nawet nie spojrzy.
          Chłopak odwrócił się w moją stronę. Spiorunowałam go wzrokiem i ten od razu się uspokoił. Ja i mój niezawodny wzrok. Oh, jak ja go kocham.
         
                                                                  ***
          Gdy lekcje się skończyły, spokojnie wyszłam ze szkoły i skierowałam się na przystanek. Spojrzałam na rozkład jazdy. Najbliższy autobus mam za godzinkę. Czyli, że co? Mam iść na nogach? Dobra, jakoś przejdę te dwa kilometry.
          Ruszyłam więc w drogę. Nawet się nie zorientowałam, kiedy byłam przy furtce do swojego domu. Otworzyłam więc ją i weszłam do środka domu. Zauważyłam, że na lodówce jest przyklejona jakaś karteczka. Odpięłam ją

Mam nadzieję, że macie jakieś ładne sukienki.
Na kolacje jedziemy do restauracji. Do osiemnastej 
trzydzieści macie być gotowe.
Kocham, Tata ♥

         No fajnie, że mi mówisz. Mam nadzieję, że znajdę jakąś ładną sukienkę. Spojrzałam na zegar. Piętnasta trzynaście. Czyli, że jak nie będę miała żadnej sukienki, to mam w ciągu  trzech godzin kupić jakąś sukienkę? Dobra, trochę mniej, bo muszę jeszcze się ubrać, umyć głowę i zrobić fryzurę. Czyli, że musiałabym kupić sukienkę w jakiś dwie i pół godzinki. No wrobiłabym się, ale jest inny problem. Nie mam kasy.
         Pobiegłam do pokoju i otworzyłam szafę. Zaczęłam ją przekopywać w poszukiwaniu jakiejś fajnej sukienki. Wreszcie znalazłam ciemno-niebieską sukienkę bez ramiączek sięgającą powyżej kolan. Była prześliczna. Ale zaraz! Skąd ja ją w ogóle mam? Mało ważne. Przynajmniej jest. Teraz zaczęłam szukać jakiś szpilek. Znalazłam jakieś po około pięciu minutach. Były koloru ciemno-niebiesko na koturnie.
         Wszystko położyłam na łóżku, a sama weszłam na fb. No w końcu mam jeszcze czas. Posiedziałam na nim może z godzinkę, kiedy do mojego pokoju wparowała Julie.
    - Masz jakąś sukienkę? - zapytała przestraszona. Proszę, tylko nie to. 
    - Nie masz? - zapytałam.
    - Nie - powiedziała i spuściła głowę.
    - Możesz sobie poszukać w mojej szafie - powiedziałam, a dziewczyna zaczęła mi dziękować. - Ale...musisz mi zrobić fryzurę. - dziewczyna kiwnęła głową i otworzyła moją szafę. Po jakiś dziesięciu minutach znalazła żółtą sukienkę sięgającą kolan. Podziękowała mi jeszcze raz i wybiegła z mojego pokoju z prędkością światła, a ja dalej spokojnie siedziałam na moim łóżku z laptopem na kolanach, ale niestety ta chwila nie trwała wiecznie. Musiałam zacząć się szykować. 
         Poszłam do łazienki umyć głowę i ciało. Potem wysuszyłam włosy i nałożyłam na siebie sukienkę oraz buty. Tak uszykowana wyszłam z łazienki i zapukałam do pokoju Lie. Kiedy usłyszałam proszę powoli uchyliłam drzwi. Dziewczyna właśnie ubierała buty.
    - Hej. To co z tym warkoczem? - zapytałam. Dziewczyna gestem ręki kazała mi usiąść na krześle przed lustrem i zaczęłam mi robić fryzurę. Po dość długim czasie, jak na robienie fryzury, było skończone. Wstałam i zaczęłam się przyglądać. To było istne dzieło sztuki na głowie. Aż otwarłam buzie ze zdumienia.
    - Jak ty to zrobiłaś - zapytałam zaskoczona i zwróciłam się do dziewczyny.
    - Nie przesadzaj. To tylko warkocz.
    - No okey, ale ja to nawet zwykłego kłosa zrobić nie mogę, to co dopiero to! - krzyknęłam i wskazałam na głowę.
    - Czyli, że nie zrobisz mi warkocza? - zapytała zasmucona.
    - Jeśli tylko warkocza, to dobra. Siadaj - rozkazałam Julie. W ciągu jakiś pięciu minutach udręki, wreszcie mi się udało. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
    - Otworzę - powiedziałam Lie i skierowałam się do drzwi. Stał w nich Just.
    - Przepraszam, chyba pomyliłem domy - odrzekł i już miał odchodzić, gdy go zatrzymałam.
    - Justin, to ja! - oznajmiłam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
    - Loree? - zapytał z niedowierzaniem.
    - Tak! Twoja nagroda to sto tysięcy złotych. Zabieramy sto procent podatku. Po nagrodę proszę się zgłosić pod numer sto dwanaście - prychnęłam.
    - Ty to zawsze umiesz zepsuć atmosferę - burknął. - Dobra, ja nie w tej sprawie. Zostawiłaś telefon w szkole i ci go przyniosłem.
    - Dzięki. Miło z twojej strony. Nie wiedziałam, że aż tak ci na mnie zależy.
    - Nie przyzwyczajaj się. Dobra, ja będę zmykał. Siema piękna! - zawołał i chwilkę później zniknął. Piękna? Serio? Jeśli to jego sposób na podryw to zostanie starym kawalerem z gromadą kotków. No najwyżej kilka lasek poleci na jego wygląd, bo urody to mu nie brakuje. Ja pierdole! O czym ja gadam?! Rozumuje, jak jakaś zabujana laska. Nie! Kurwa! On mi się nie podoba! Mózgu! Ogarnij zadek! On mi się nie podoba! On mi się nie podoba! On mi się nie podoba...On mi się NIE podoba...Dobra, chyba się ogarnęłam.
          Zamknęłam drzwi i spojrzałam na zegar. Osiemnasta dwadzieścia jeden. Czyli, że tata będzie za chwilkę. I w tej chwili otworzyły się drzwi. Stał w nich ojciec. Wykrakałam!
    - Gotowe? - zapytał.
    - Tak, tylko wezmę jeszcze torebkę - odrzekłam i pobiegłam na górę. Wyjęłam z szafy niebieską torebkę i włożyłam do niej telefon i portfel. We włosy wpięłam jeszcze złotą róże i byłam gotowa. Przeglądnęłam się jeszcze w lustrze i zeszłam do samochodu. Tata siedział już za kierownicą, a Lie siedziała na tylnym siedzeniu. Usiadłam więc obok niej i wyruszyliśmy.
          Pięć minut później zatrzymaliśmy się pod małym domkiem. Wyszła z niego ładna blondynka około metr siedemdziesiąt wzrostu, w wieku mniej więcej dwadzieścia pięć lat. Nie, nie mówcie tylko, że to ta Bella.
          Niestety była to ona. Dlaczego niestety? Bo takie młode laski jak ona, lecą na takich mężczyzn jak mój ojciec, tylko jeśli mają kasę. Nie, że mój ojciec jest brzydki czy coś, ale on ma czterdzieści trzy lata. Takie laseczki jak ona wolą młodych, przystojnych mężczyzn.
          Kobieta usiadła na przednim siedzeniu. Przywitała się z ojcem buziakiem w policzek i zaraz odwróciła się do mnie i do mojej siostry.
    - Witajcie. Wy to pewnie Loree i Julie? Jestem Bella. Narzeczona waszego taty...

-------------------------------------------------

Trochę nudny, ale mam nadzieję, że mnie nie zniewidzicie. A tera ubranka :




SUKIENKA 


BUTY


FRYZURA


Jeśli chcecie zobaczyć Bellę, to wejdźcie w zakładkę bohaterowie.

Następny rozdział, kiedy doda Aga Pass xD

13 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny *.*
    Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego :C
    Uuu, wyczuwam amorki miedzy Justinem a Loree xD
    Jestem cholernie ciekawa, jak zakończy się przygoda z Bellą ( Piekną xD)
    A tak na marginesie, jest kolejny rozdział u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nudny? Taaa, jasne :D
    Świetny rozdział, i nawet mi tu nic nie mów! ;)
    A tak w ogóle, to jestem na cb wściekła. Dlaczego? Bo miałam taki sam pomysł. U mnie Titi miała zaprosić na kolację swojego gacha. - czyli dokładnie to samo... A jakby tego było mało, to miał być o pięć lat starszy od Nic, czyli 22-latek…. Już nawet go do bohaterów wstawiłam, ale w takim razie moje dwa gotowe rozdziały pójdą do śmietnika. Nieważne
    Marcela, czy to możliwe, że możemy porozumiewać się telepatycznie? xD Bo chyba na to wygląda XD
    Jednak nie zrezygnowałaś z szantażowania mnie? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie zrezygnowałam xD

      A ty jak chcesz, to możesz robić rozdziałki z tym gachem. Mi to nie przeszkadza. Na pewno u mnie zakończy się inaczej niż u ciebie, bo mam taki pomysł. Taki trochę chory, ale ja ogólnie jestem chora ( psychicznie oczywiście xD )

      Usuń
    2. Seryjnie? No to okuś ;) Pewnie u mnie będzie nudno, jak u cb już przerobione, ale trudno. Raz się żyje, może nie będzie tak źle ;D
      A tak a propos, to następny u mnie będzie pewnie za parę dni. A to dlatego, że moi „kochani” rodzice uważają, że jestem uzależniona od komputera i muszę przejść „odwyk”, czyli ograniczenie kompa do godziny dziennie – w weekend, i pól godziny w tygodniu (pon, wt, śr, czw). PÓŁ godziny! Ogarniecie to? Chore, po prostu chore, ale co mam zrobić? Chyba pisać… ;D Trochę pobazgram na kartce, potem przeniosę, i jakoś pójdzie ;) Szczególnie, że to ograniczeni będzie trwać nie wiem ile czasu, pewnie kilka tygodni, znając mojego tatę… Dobra, koniec moich wyżaleń.
      Może dodałabyś taki mały bonusik? Jeden, jedyny ostatni raz dodałabyś kolejny rozdział bez nexta u mnie, co? ;D
      Wiedziałam, że się zgodzisz xD

      Usuń
    3. Jeśli będziesz dla mnie miła i poprosisz mnie na kolankach to MOŻE się zgodzę xD

      Usuń
  3. Święto pańskie, dałaś czadu. Bardzo mi przypadła do gustu ta sukienka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale booskie *-*
    przepraszam za brak komentarza pod ostatnim ale net mulil :c
    CZY JA KAZDA Z WAS MUSZE STRASZYC SIEKIERA?! ZADNE NUDNE, NO

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny rozdział :3
    Rozmowy Loree ze swoim mózgiem, jak zwykle epickie xD
    Sukienka świetna, fryzurka również ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział jak zawsze <3
    Justin taki kochany... awwww *__*
    nudny?! nudny?! chyba cię łepetynka boli
    czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiaaaaaam. ♥ Świetny rozdział, a Justina to kocham. :D
    no pięknie, ja ostatnio dostałam dwie piątki z historii to niemal ławkę ze szczęście przewróciłam, no a denstng odwaliłam jak poprawiłam sprawdzian z matmy. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jutro mam kartkówkę z historii, więc pewnie nie będę taka szczęśliwa jak ty :( Ale przynajmniej dostałam piątkę z matmy z sprawdzianu xD

      Usuń
  8. Boskie :*. Błagam pisz, bo zaraz nie wytrzymam. Jeśli chodzi o tę dziewczynę taty to tak muszę się zgodzi z Loree, że takie młode panienki są dla kasy ze mężczyzną dużo starszym od siebie, czy też młodzi chłopacy są w udanym i szczęśliwym związku z dojrzałymi kobietami. Nie powiem, że taka miłość się nie zdarza, bo dzieje się tak iż jest to możliwe, ale nie w tym przypadku, więc w takim razie jest to cisza przed burzą ;), a może i nawet coś się już wydarzy podczas kolacji?. Jedno jest pewne Pani Narzeczona nie spodoba się bohaterce powieści- żeby już się nie rozpisywać będzie tak jak wspominałam w poprzednim rozdziale Loree będzie musiała podejść swoją "ofiarę", aby pokazała swoją prawdziwą twarz np. prowokując ją i nagrywając rozmowę :D. Piękne buty i sukienka ;)
    Sitzu M.

    OdpowiedzUsuń